Od 4 lat mam KTMa 640 z 98 roku w wersji enduro. Jeżdżę nim głównie po okolicznych krzakach, czasami po torze. Ułożyłem też parę tras na zloty, więc jak ktoś chce pojeździć w okolicy od Gór Świętokrzyskich po Wisłę na wysokości Annopola to zapraszam.
Turystycznie, gdzieś dalej praktycznie nie jeździłem. Zarobiłem kawałek polskiego TET. Moja najdalsza wyprawa do tej pory to Ukraina i wjazd na Pikuj. Koledzy się wykruszyli - jeden skręcił kostkę, drugi łyse opony. Więc wjechałem za zbieraczami jagód o 4 nad ranem
Oni na starych radzieckich motocyklach, bez kasków, łyse opony, paląc papierosy podczas jazdy. Ja w pełnej zbroi, nowe kostki, mocy 10 razy więcej a ledwo mogłem nadążyć na tych ich kozich ścieżkach.
Na lc4 przejechałem też zawody Cross Country, na szczęście w formule sprint, więc po okrążeniu można odpocząć. Na takim ciężkim kowadle nie było łatwo ale się da i nawet nie byłem ostatni
Teraz czas na dłuższe wyjazdy, na ten rok planowałem np. Albanię. Niestety obecna sytuacja trochę zweryfikowała plany. Nie zmienia to faktu, że trzeba by kupić coś bardziej asfaltowego. Myślałem coś o trampku - tani, solidny, niezniszczalny. Za to strasznie nudny. Afryki też super, ale ceny poszybowały w górę i części coraz mniej.
No i jak raz się wsiądzie na pomarańczę to nie ma odwrotu - dlatego szukam 990.