Później trochę trudniej, ale dalej szybko i sprawnie.
Im wyżej tym więcej śniegu, a drapaki jednak nie takie dobre na tą nawierzchnie. Pod śniegiem korzenie, luźne kamienie i zmrożona trawa. Zaczyna się zabawa.
Czasami brakuje już sił.
Dojeżdżam do lepszej drogi(zółty szlak) i gdyby nie lód na niej to byłoby super, a tak to na listonosza i pomalutku do góry.
Kończy się las robi się mniej stromo no to teraz ogień.
Pierwsze efekty:
Jednak ogień i śnieg nie idą w parze:
Robi się płasko, pojawiają się widoczki oddycham z ulgą bo już teraz łatwa droga do celu. Troszkę wieje po głowie bo kask i rekawiczki dawno porzuciłem. Integral w teren się nie nadaje, ale w kasku bez szyby przy takich temperaturach nie wyobrażam sobie przelotu po asfalcie.
Minćol-vyhliadka 1128m
No i cel wycieczki:
Dwie minutki i odwrót bo godzina późna, a jeszcze muszę znaleźć kask co go zostawiłem na śniegu, a jest biały. Znalazłem jednak bez problemów i już teraz bez przeszkód do domu. Miało być szybko i bez przeszkód, a tu w lesie wychodzi mi przed koło ON, tzn leśniczy. Skąd, dokąd,że niewolno, z krzaków wychodzi drugi ledwo zipie wtedy zauważyłem pod jaką góre wychodzili do mnie, myśle tanio nie będzie. A PAN mówi, że bloczków nie wziął, i żeby to było ostatni raz. Dziękuje i życzę miłego dnia. Do Dukli docieram już późno jeszcze tylko myjnia i do domku.
Takie sobie zrobiłem mikołajki.